Myliłby się ten, kto sądzi, że epidemia koronawirusa i wynikające z niej obostrzenia powstrzymają plagę wiosennego wypalania traw. W minionym tygodniu na terenie powiatu strażacy odnotowali około dziesięciu interwencji związanych z tym procederem.

Wirus nie powstrzymał podpalaczy
W ubiegłym tygodniu strażacy znów mieli ręce pełne roboty, gasząc pożary traw

Pomimo corocznych apeli i groźby kar, wypalanie traw to wciąż popularna „rozrywka” dla ludzi, którzy za nic mają zdrowy rozsądek, troskę o bezpieczeństwo oraz środowisko. W tym roku, pomimo zakazów wychodzenia z domów, sprawcy podpaleń pozostają aktywni, o czym świadczą strażackie statystyki. W ubiegłym tygodniu na terenie powiatu doszło do około dziesięciu interwencji związanych z gaszeniem roślinnych pozostałości na nieużytkach. Trawy paliły się m.in. na ul. Kolejowej w Szczytnie (8 kwietnia) i na ul. Kochanowskiego (9 kwietnia), a także w Grzegrzółkach (9 kwietnia), Leśnym Dworze i Lemanach (10 kwietnia). W tym ostatnim przypadku strażacy, po dotarciu na miejsce, zastali pożar trawy na ogrodzonej posesji, do której brama była zamknięta. Ogień zagrażał pobliskiemu budynkowi mieszkalnemu, dlatego podjęto decyzję, aby usunąć zabezpieczający wejście łańcuch. Na szczęście dom udało się uratować. Do pożarów traw doszło także w Romanach, Jedwabnie i Gromie (11 kwietnia). Tam spłonęło ok. 30 arów roślinnych pozostałości.

- Liczba pożarów traw pokazuje, że wiele osób, zamiast siedzieć w domach, wychodzi z nich, powodując na dodatek duże zagrożenie – komentuje kpt. Łukasz Wróblewski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Szczytnie.

W ubiegłym roku na terenie kraju doszło do 55 912 pożarów traw, co stanowi aż 36,4% wszystkich odnotowanych pożarów. Najwięcej z nich miało miejsce w marcu i kwietniu – łącznie 31 720. W ich wyniku spłonęły ponad 24 ha traw.

Strażacy przypominają, że takie pożary mogą rozprzestrzeniać się z prędkością nawet 20 km/h, a pomaga w tym wiatr. Wskutek jego dużej prędkości i gwałtownej zmiany kierunku pożary często wymykają się spod kontroli i przenoszą na pobliskie lasy oraz zabudowania. W wyniku tego giną zwierzęta, które tracą orientację i wpadają wprost w płomienie. Wypalanie traw to także zagrożenie dla ludzi. W ubiegłym roku z powodu tego procederu w Polsce śmierć poniosło 10 osób.