Dobrze jest poobcować, od czasu do czasu, ze sztuką. Pod warunkiem, że jest to prawdziwa sztuka. Niedawno trafiła mi się taka okazja. Tu u nas, w Szczytnie. Warto było przeżyć te kilka artystycznych doznań i warto o tym napisać.

Obcowanie ze sztuką
Główni „sprawcy” artystycznego wydarzenia, Ewa i Robert Wasilewscy podczas wernisażu w MDK-u

Niedawno otrzymałem zaproszenie od Stowarzyszenia Twórców i Orędowników Kultury ANIMA oraz szczycieńskiego MDK na otwarcie wystawy „Mazurscy minstrele”. Nie mogłem wziąć udziału w wernisażu, ponieważ nie było mnie tego dnia w Szczytnie, nie mniej zaraz po powrocie poszedłem do Miejskiego Domu Kultury obejrzeć ekspozycję. Warto było!

Po otrzymaniu zaproszenia zaskoczył mnie tytuł wystawy, bo jako miłośnikowi tradycyjnego jazzu słowo „minstrel” skojarzyło mi się z dziewiętnastowiecznymi widowiskami amerykańskimi „Minstrel shows”, podczas których ucharakteryzowani na Afroamerykanów, czyli uczernieni wypalonym korkiem biali muzycy i tancerze wykonywali pieśni i tańce murzyńskie. Ale zaraz sobie przypomniałem, że słowo to znacznie wcześniej używane było w Europie, bo już w XIII-XIV wieku. Minstrelami nazywano wówczas śpiewaków i recytatorów popularyzujących sztukę poetycko-literacką, podejmującą tradycyjne motywy legend i ballad ludowych. W Niemczech nazywano ich także minnesingerami, a w Polsce rybałtami. Zatem przesłanie zawarte w tytule stało się oczywiste.

Wróćmy do samej wystawy.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.